wtorek

Nie taka matura straszna jak ją malują...

Matura 2008 już tuż tuż, a ja pamiętam swoją jakby była dopiero co wczoraj. Pamiętam te nerwy, które nasilały się z każdym dniem zbliżającym mnie do egzaminu dojrzałości, od studniówki począwszy, bo to chyba właśnie wtedy dopiero w pełni uświadomiłam sobie, że zbliża się on wielkimi krokami. Postanowiłam sobie wówczas, że od tej chwili zacznę solidnie swoje przygotowania, będę czytać, utrwalać sobie zgromadzony już wcześniej materiał, a rzeczy, których nie będę w stanie zapamiętać poprzez logikę , zwyczajnie wykuję na pamięć. Byłam zdeterminowana i uparta, postawiłam sobie cel- trzymać się owego ustalonego i dobrze poukładanego planu. Myślałam- zdążę ze wszystkim, to przyniesie mi sukces!. I sukces przyszedł, lecz nie był on efektem tego , co zaplanowałam. Osiągnęłam go, choć nie udało mi się zrealizować wszystkich punktów mojego „ genialnego” schematu przyswajania sobie wiedzy. Dlaczego? A otóż dlatego, że naukę praktycznie zmuszona byłam odkładać z dnia na dzień. Zbliżał się koniec roku, nauczyciele nieustannie nękali nas sprawdzianami, zaliczeniami, testami, odpowiedziami, referatami i wszystkim, co było wówczas możliwe. Trzeba więc było „kuć” na bieżąco i wciąż brakowało czasu na powtórki. Z dnia na dzień stawałam się coraz bardziej nerwowa, gdyż materiału do powtórki było coraz więcej, a czasu do matury nieubłaganie ubywało. Wiedziałam , ze coś tam umiem, że coś musiało zostać mi w głowie, bo przecież uczęszczałam na fakultety, na bieżąco się uczyłam... Jednak czy to wystarczy, myślałam? I byłam przekonana , że nie. I pewnie by nie wystarczyło, gdyby nie nowa metoda jaką wtedy wymyśliłam i postanowiłam natychmiast wcielić w życie. Zaczęłam masowo znosić książki do domu z przedmiotów z których miałam zdać maturę. Pożyczałam od znajomych, którzy mieli to już za sobą, wypożyczyłam z biblioteki , a część znalazłam w domu- najczęściej były to podręczniki. Kiedy już zastawiłam całe biurko, wówczas zaczęła czytać. Nie kuć, nie uczyć się na pamięć, nie za wszelką cenę starć się cokolwiek zapamiętać- po prostu czytać- na głos, wyraźnie i wolno, nawet po kilka razy jedną i tę samą stronę. To zaś- co wydało mi się ważne notowałam, bardzo skrótowo , starając się jedynie oddać sedno problemu. Na dwa dni zaś przed maturą po prostu raz jeszcze przeczytałam zgromadzone notatki, to samo powtórzyłam dnia następnego i poszłam na maturę, którą zdałam bez większych problemów, a nawet o niebo lepiej niż się spodziewałam. Mój pomysł zadziałał, a ja nawet nieświadoma do końca tego faktu, w niezwykle krótkim czasie przyswoiłam sobie olbrzymi zakres materiału. Z językiem polskim było nieco inaczej. Wiedziałam, że czytanie podręcznika nic tu nie da,dlatego też zakupiłam sobie książkę z przykładowymi wypracowaniami maturalnymi, oraz testami. Zaczęłam ją czytać starając się zrozumieć dlaczego jest coś napisane tak, a nie inaczej. Dlaczego klucz odpowiedzi jest taki, a nie inny. I uświadomiłam sobie, że najważniejsze jest dobre, precyzyjne i dogłębne zrozumienie tematu. Od tego trzeba zacząć, trzeba czytać, częstokroć po kilka razy, czytać i rozumieć, tworzyć własne interpretacje i konfrontować je z zamysłem autora książki. A więc pamiętajcie: najważniejsze to czytać, czytać i jeszcze raz CZYTAĆ! Nawet kilkakrotnie. Nie bójcie się tego, czasu jest wystarczająco, a im więcej zrozumiecie z tematu i tekstu źródłowego, tym łatwiej będzie Wam trafić w klucz odpowiedzi, a tym samym dobrze zdać maturę z języka polskiego. Jeśli nie znacie dokładnie wszystkich lektur, zapomnieliście ich problematykę, albo wydają się Wam być szczególnie trudne i zagmatwane, wtedy sięgnijcie po opracowania i streszczenia, możecie tam znaleźć wiele przydatnych informacji, ale nie ograniczajcie się tylko do streszczeń, czytajcie też problematykę utworu, główne wątki i charakterystykę poszczególnych postaci, gdyż tematy mogą być bardzo różne. Ja tak zrobiłam i znów w krótkim czasie przypomniałam sobie bardzo wiele. To naprawdę dobra metoda, dająca optymalne rezultaty. W ten oto sposób przygotowałam się do matur pisemnych. Były już poza mną, ale przede mną wciąż rysowała się wizja egzaminów ustnych, które jeszcze bardziej mnie przerażały. Kiedy tylko pomyślałam, że mam stanąć przed komisją i zacząć mówić, przechodziły mnie dreszcze. Nie należę do osób małomównych i skrytych, a mimo tego się bałam. Pomyślałam wówczas, że muszę wymyśleć jakiś sposób aby maksymalnie zredukować ten paraliżujący mnie stres. Cóż jednak mogło go bardziej zminimalizować niż dobre przygotowanie? Pomyślałam więc, że muszę się solidnie i bardzo dobrze przygotować. Wzięłam się więc ostro do pracy. Samo wypracowanie miałam napisane już nieco wcześniej, nie miałam jednak o nim zielonego pojęcia, nie umiałam powiedzieć ani słowa. Dałam sobie tydzień, na całkowite wykucie pracy. Każdego dnia więc uczyłam się na pamięć małego fragmentu pracy. Nie kułam jednak słowo w słowo, a raczej trzymając się planu ramowego, punkt po punkcie, starłam się opowiadać moją pracę. Kiedy zapomniałam słowa, szybko starałam się je zastąpić innymi i w ten sposób uczyć się wychodzić łatwo z opresji, by na maturze, gdyż czegoś zaponę , lub przekręcę, wiedzieć jak powiedzieć to innymi słowy. W ten sposób moja praca brzmiała może nieco inaczej niż ta, którą parę tygodni wcześniej zapisałam na kartce, ale dzięki temu była swobodniejsza, bardziej naturalna i płynna. Kiedy już wiedziałam, że tekst mam opanowany do perfekcji, postanowiłam poćwiczyć nad sposobem mówienia. Powiedziałam sobie: znajdź swoje mocne strony! I znalazłam, a następnie starałam się je maksymalnie wykorzystać i wyeksponować. Np. Cytaty podkreślałam odpowiednią barwą głosu, starłam się mówić głośno, momentami, kiedy było to konieczne, dosadnie, innym zaś razem ciszej, jakby pytająco. Prz tym starałam się utrzymać pogodną twarz, próbować wyćwiczyć sobie zdolność zerkania co jakiś czas na komisję i podtrzymywania kontaktu wzrokowego, co jest niezwykle istotne, a do tego wskazywania ręką cytatów, które znajdowały się na mojej prezentacji multimedialnej i przerzucania kolejnych slajdów. To wszytko, wzięte razem złożyło się na cały estetyczny walor mojej wypowiedzi, który jest niezwykle ważny i istotny. Trzeba bowiem potrafić pokazać komisji, że nie jest się przestraszonym i zdezorientowanym, lecz pewnym swojej wiedzy i umiejętności i zdolnym jak najlepiej ją zaprezentować. To naprawdę działa!!! Na koniec, kiedy wypowiedz była już opanowana wyśmienicie jeszcze raz przewertowałam strony książek z literatury przedmiotu, które oczywiście wcześniej przeczytałam oraz streszczenia książek z literatury podmiotowej. Teraz byłam już pewna , że jestem całkowicie przygotowana. Należało już tylko wybrać odpowiedni strój i pojechać na egzamin. Doszłam do wniosku, że ubiór wiele mówi o człowieku dlatego dopasowałam go adekwatnie do sytuacji w jakiej miałam się znaleźć. Wzięłam czarną spódnice do kolan i białą nie wydekoltowaną zbytnio bluzkę, po to, by nie zwracać na siebie niepotrzebnie zbyt wiele uwagi, na to zaś narzuciłam elegancki żakiet. Do tego staranne uczesanie, makijaż, teczka, chłopaka do duchowego wsparcia ;-) i jazda na maturę:) Przed wejściem do sali trzęsły mi się nogi, myślałam, że zemdleje. Tak się oczywiście nie stało. Weszłam tam, choć byłam pewna , że nic już nie pamiętam. Nic jednak podobnego, byłam tak obkuta, ze wygłosiłam wszytko prawie śpiewająco, a później bez problemów odpowiedziałam na pytania komisji. Poszło dobrze, a kiedy zobaczyłam uśmiech na twarzach egzaminatorów wiedziałam już, że było naprawdę dobrze i że moje metody naprawdę się sprawdziły. Zdałam na 95%;-) i byłam prze szczęśliwa. W sumie to jestem po dziś dzień, bo dzięki temu zyskałam większą pewność siebie, dostałam się na wymarzone studia , a przy tym mogę i Wam pomagać, moi drodzy maturzyści. Dlatego zapewniam, matura jest do przejścia, to nic trudnego, wystarczy opracować sobie, tak jak ja, dobry sposób, tzw. haczyk na maturę, a przy tym pamiętać o kilku bardzo ważnych zasadach:

# Przed samym egzaminem koniecznie znajdź dostateczną ilość czasu na relaks psychiczny i fizyczny( nie warto uczyć się na jeden dzień przed egzaminem, wtedy nauka ta nie daje oczekiwanych rezultatów).

# Wybierz odpowiedni strój - ubierz się elegancko,wygodnie i jednocześnie tak, aby nie zwracać na siebie uwagi strojem.

# Wchodząc do sali egzaminacyjnej, przywitaj się: grzecznie i z uśmiechem na ustach.

# Bardzo uważnie słuchaj zadawanych przez komisje pytań - często zdarza się, że spora część odpowiedzi zawarta jest w samym pytaniu

# Mów głośno i wyraźnie.

# Jeśli poczujesz pustkę w głowie z powodu emocji - zastosuj proste techniki relaksacyjne, np. kilka głębokich oddechów (to naprawdę działa!), możesz też głośno powiedzieć o tym, co czujesz, np. że bardzo się denerwujesz - to pozwoli pozbyć się tremy

# Nigdy nie rezygnuj z odpowiedzi, z pewnością znajdziesz w głowie jakieś informacje związane z tematem. Ważne jest aby mówić, mówić i jeszcze raz mówić.

# Uśmiechaj się i patrz w oczy, czyli daj się polubić.

Na tym kończę zbiór swoich wspomnień z własnej matury, mam nadzieję, że pomogą one i Wam Kochani jeszcze lepiej przygotować się do egzaminu dojrzałości oraz doskonale i bez problemów zdać maturę! Uwierzcie w siebie, jesteście młodzi, mądrzy, sympatyczni, a cały świat stopi przed Wami otworem! Na pewno zdacie i osiągniecie w życiu sukces, czego ja z całego serca Wam życzę!!! Powodzenia na maturze i po niej też oczywiście!!!